San Francisco

dnia

San Francisco ma jedną wadę – trudno je opuścić. To właśnie dlatego, powroty zawsze cieszą 😉

Listopadową porą udało się zawitać na kilka dni do San Francisco. Przez pierwsze kilka godzin po przylocie zawsze największe wrażenie robią na mnie ludzie. Jadąc do hotelu stoimy w małym korku. Młoda dziewczyna z mnóstwem kolorowych koralików we włosach, obniża szybę w oknie samochodowym, puszcza muzykę na cały regulator i wykorzystując przymusowy postój w korku, zaczyna robić makijaż, zaraz potem robi selfi i rusza z piskiem opon, śpiewając i wykonując kocie ruchy do piosenki Beyonce. Samochód, który prowadzi jest obity z każdej strony, a zderzak przyczepiony na taśmie.

Hotel mieliśmy w dzielnicy finansowej, tuż przy dzielnicy chińskiej. Skoro mieszkaliśmy tak blisko, na kolację wybraliśmy małą, popularną azjatycką knajpkę, z bardzo sprawną obsługą. Pierożki na parze z mięsem wieprzowym, a potem kurczak w sezamie, z ryżem i do tego herbata z suszonymi owocami goji. Pełne menu i adres pod linkiem: http://places.singleplatform.com/house-of-nanking/menu?ref=google

Po kolacji, trzeba działać, żeby nie zasnąć. Jest jeszcze wcześnie, ale organizm domaga się snu. Idziemy na spacer. Mijamy kolejnych ciekawych ludzi. Blond Chinkę przebraną za kota, bezdomnego prowadzącego wózek z supermarketu, w którym mieści się cały jego dom. Rapującego mężczyznę, który zapewne obmyśla układ taneczny do swojej nowej piosenki. Mnóstwo ludzi pod krawatem, którzy idąc do domu, dalej zastanawiają się nad strategią finansową na następnych parę miesięcy. Proroków, trzymających tekturowe tablice, w którym zapowiadają, że świat się zaraz skończy.

Miejscowi są do tego przyzwyczajeni. Ja na początku zawsze mam wielkie oczy. Muszę się pilnować, bo w mieście, w którym nikt na to wszystko nie zwraca uwagi, to właśnie turyści, z wymalowanym zdziwieniem na twarzy, są najbardziej nie pasującym puzzlem w tej układance.

Następnego dnia budzimy się wcześnie. U nas 5 rano, w naszym domu 14:00. W sam raz żeby zadzwonić do Rodziców i zdać krótką relację „to która tam u Was jest godzina? 5 rano?! O Matko!” Dzieli nas Ocean i tysiące kilometrów, inna strefa czasowa, ale dzięki Internetowi to wszystko nie ma znaczenia.

20171109_073702

20171109_092927

Widok z dwudziestego piątego piętra robi wrażenie. Ale nie samymi wrażeniami żyje człowiek. Trzeba coś zjeść. Decyduję się na hotelową restaurację. Wybieram tosty francuskie z rubryki „Zdrowie śniadania”. Kelner mruknął z zadowoleniem, gdy spisywał moje zamówienie: „To moje ulubione śniadanie tutaj i to właśnie stąd się wziął mój brzuszek” – przyznał z dumą. Po chwili lądują przede mną tosty z masłem, syropem klonowym, oprószone cukrem pudrem. Zdrowe, bo obok jest kilka świeżych owoców! 😉

20171109_095025

Po śniadaniu ruszam w miasto. Idę do Exploratorium – centrum nauki i doświadczeń naukowych. Bilet dla dorosłego kosztuje 29,95$ (https://www.exploratorium.edu/). W środku całe mnóstwo stanowisk do przeprowadzania doświadczeń z zakresu fizyki, chemii, matematyki, biologii. Jest bardzo popularnym punktem wycieczkowym dla dzieci w wieku szkolnym, stąd mało, które stanowisko jest wolne. Miejsce ciekawe, ale nie umywa się do Technoramy, która znajduje się pod Zurychem i moim zdaniem jest najlepszym centrum nauki jakie do tej pory widziałam (http://www.technorama.ch/).

DSCF5767

DSCF5758

DSCF5731-ANIMATION

Po zwiedzeniu idę wzdłuż zatoki do następnego punktu mojej wycieczki – Cartoon Art Museum (https://www.cartoonart.org/). Muzeum Komiksów wydało mi się czymś nowym. Bilet dla osoby dorosłej kosztuje 10$. Po zwiedzeniu byłam zawiedziona. Na ścianach znajdowały się szkice komiksów trzech artystów wraz z genezą ich powstania. Muzeum mnie rozczarowało, ale widok który rozpościerał się zaraz koło niego, wszystko mi wynagrodził.

20171109_121811

DSCF5787-ANIMATION

DSCF5876

Golden Gate w pełnej okazałości, co jaki czas delikatnie otulony białą chmurką, stateczki pływające po zatoce, ludzie kąpiący się w wodzie, dzieci biegające po plaży. Zielona trawa i pełno kwiatów. Czy mamy na pewno listopad? Po zrobieniu tysiąc sto pierwszego zdjęcia mostu, odkryłam z satysfakcją, że zaraz w pobliżu znajduje się początkowa stacja kolejki linowej, a że nie ma dużego zainteresowania, można do niej wsiąść od razu. Bilet można kupić u konduktora. Jednorazowa przejażdżka kosztuje 7$. W pełni zadowolona, że w końcu się nią przejadę, usiadłam tak by wszystko widzieć i mieć najlepsze miejsce do robienia zdjęć. Jak się potem okazało, mogłam wybrać lepiej, ale na szczęście miałam okazje zmienić miejsce na stojące. Stojąc na schodku z boku kolejki, trzymając się jedną ręką słupka, z rozwianymi włosami, widziałam wszystko co najfajniejsze! Przy okazji konduktor zdradził nam, gdzie można zjeść najlepsze kurczaki z rożna w mieście. Następnym razem sprawdzę!

20171109_121605

DSCF5936

DSCF5973

DSCF6065-ANIMATION

Wracając do hotelu, wstąpiłam do Chipotle Mexican Grill, jedyny fast food, którego czasem mi brakuje w Europie. Meksykańskie jedzonko szybko, smacznie i zielono.

Następny dzień okazał się pochmurny. Tym razem na śniadanie padła owsianka w Working Girls’ Cafe (http://www.workinggirlscafe.com/Menu/0/Menus.aspx). Potem spacer po chińskiej dzielnicy. Deszcz zaczynał dawać się we znaki, ale kolejnym punktem mojej wycieczki było darmowe Muzeum Kolejki Linowej (http://www.cablecarmuseum.org/) – oczarowana przejażdżką, nie mogłam tam nie zajrzeć. Deszcz mi nie straszny! W muzeum można obejrzeć siłownię tramwajów, zobaczyć na czym polega ich mechanizm i dowiedzieć się o historii ich powstania.

DSCF6415

DSCF6420-ANIMATION

DSCF6448

DSCF6449-ANIMATION

Deszcz odpuścił dopiero po kilku godzinach, ale potem pokazało się nawet słońce, więc postanowiłam udać się jeszcze raz do mojego nowo odkrytego miejsca. Czekała tam na mnie jeszcze historyczna przystań ze statkami z XIX wieku. Bilet wstępu do Maritime National Historical Park kosztuje 10$ (https://www.nps.gov/safr/index.htm). Oprócz tego kolejny piękny widok na Golden Gate i zatokę.

20171110_150816

20171110_145911

DSCF6603

DSCF6607

DSCF6602

Po drodze wstąpiłam do znanej piekarni i restauracji Boudin, w którym można obejrzeć jak przygotowywany jest chleb, kupić rożne wypieki, a także spróbować dań z menu opartego na chlebie – najpopularniejsza jest zupa w chlebie. (https://boudinbakery.com/).

DSCF6524-ANIMATION

DSCF6571

DSCF6570

20171110_164127

Na koniec szybki rzut na zatokę, gdzie spałaszowałam zakupiony w piekarni chlebowy pudding. Pora wracać do hotelu.

Krótki pobyt, ale jak zawsze pełen wrażeń dobiegł końca. Wieczorem pakowanie i nocny lot do Waszyngtonu. Ale o tym innym razem 😉

DSCF6634-ANIMATION

DSCF6684

Zostaw komentarz