Wsiąść do [shinkansena nie] byle jakiego – czyli dalsza część podróży przez Japonię.
Po Tokio, czas na Osakę, trzecie pod względem wielkości miasto w Japonii. Jej znakiem rozpoznawczym jest zamek, którego budowę rozpoczęto w 1583 r. Wielokrotnie obudowywany budynek, przetrwał II wojnę światową i dziś w środku znajduje się muzeum jego historii oraz inne wystawy czasowe.
Jadąc do centrum Osaki, każdy zauważy, że na peronach oznakowane są wejścia do przedziałów zarezerwowane wyłącznie dla kobiet! W Tokio również można takie znaleźć, ale jest ich znacznie mniej, niż w Osace.
Centrum Osaki jest głośne i przepełnione kolorowymi ekranami. Wszyscy zatrzymują się pod ruszającym krabem, by zrobić zdjęcie.
Niemal każda ulica to jedna wielka jadłodajnia. Wieczorem do praktycznie każdej restauracji trzeba odczekać w kolejce. Na przykład by zjeść ramen, w jednej z popularniejszych restauracji, trzeba odstać w zakręcanej kolejce ok. 1-1,5h!
Nas skusiły popularne w Japonii szaszłyki z kurczaka. Jednak dodatkowo spróbowaliśmy szaszłyka z dzikiego ryżu, okry, chlebka krewetkowego, przepiórki i kaczki. Wszystkie były pyszne!
W Osace znajduje się jedno z największych akwariów – Osaka Aquarium Kaiyukan. Byliśmy w kilku akwariach, ale jeszcze w żadnym nie wiedzieliśmy tak ogromnych krabów, jak tutaj (miały ok. 1m wysokości!)
Kilka przystanków metrem od akwarium, na ostatnim piętrze jednego z wieżowców, znajduje się restauracja sushi. Można dobrze zjeść, a oprócz tego zobaczyć Osakę z wysokości. Widok jest trochę ponury, betonowe miasto i niezbyt dużo zieleni. Zestaw obiadowy zawierał zupę miso, sushi, coś na kształt budyniu z grzybami, warzywa w tempurze z solą krewetkową, tofu w sosie.
W kolejny dzień podróżujemy do pierwszej stolicy Japonii – Kioto. Znajduje się tutaj najwięcej zabytków, z których aż 17 jest wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Spacerując po mieście czuje się przywiązanie do tradycji. Pełno tu ludzi ubranych w kimona. Pogoda i kwitnące wiśnie sprzyjały również zdjęciom w plenerze. Wiele młodych par robiło sobie sesje ślubne pod kwitnącymi drzewkami.
Szczególnie duże wrażenie robi świątynia zen Tenryu-ji powstała w 1339 roku, ogrody wokół niej i piękny las bambusowy wyjęty niczym scenografii filmu.
Nie daleko dzielnicy gejsz, znajduje się targ, na którym można kupić wiele pamiątek, herbatę matcha – szczególnie popularną w Kioto i okolicach (ale o niej napiszę później), a także kiszone warzywa czy pieczone ośmiorniczki.
Dzień bez sushi dniem straconym! W pobliżu targu znajduje się mała knajpka z pysznem (jak zawsze) sushi.
Zwiedzając Kioto, koniecznie trzeba zajrzeć do dzielnicy Gejsz, to tam znajdują się najstarsze budynki w Kioto. Również w pobliżu znajduje się rzeka, nad którą kwitną wiśniowe drzewka. Magia!
Na jednej z dzielnic Kioto, znajduje się świątynia Fushimi Inari Shrine, słynąca również z czerwonych bram Tori. Ustawione w rzędzie bramy tworzą 4 – kilometrowy szlak, którym warto się udać na spacer. Uwaga – miejsce jest bardzo popularne wśród turystów.
Kilka stacji za Fushimi Inari Shrine znajduje się mała miejscowość UJi – słynąca z produkcji zielonej herbaty od XII w. Koniecznie warto tam zajrzeć, jeśli chce się zaopatrzyć w zieloną herbatę i inne produkty do których jest dodawana (słodycze, słodkie napoje, makaron soba itp.)
W herbaciarniach można zobaczyć jak mielona jest herbata na proszek, przeżyć rytuał jej parzenia i degustować. Droższe odmiany matchy charakteryzują się mniejszą goryczą i są bardziej „gładkie” i takie powinny być podawane tylko na specjalne okazje – są niczym najlepsze whiskey wśród alkoholi.
W okolicach Kioto, znajduje się miejscowość Nara – do której warto pojechać z kilku powodów. Miasto ustanowione było pierwszą stolicą Japonii w 710 r. Miejscowość słynie z kompleksu pięknych świątyń, wokół których jest mnóstwo zieleni i wiśniowych drzew. Aż 8 świątyń wpisanych jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Ale to co najbardziej zaskakuje – to wolno biegające sarenki, których są całe setki. Są oswojone i przechadzają się między turystami. Wzdłuż alejek stoją kramy, w których można kupić dla nich specjalne ciastka. Pokłon przed sarenkami zostaje zawsze odwzajemniony, a karminie tylko wybranych saren, spotyka się ze złością pozostałych, które ciągną za bluzki.
Powyżej posąg Wielkiego Buddy w jednej ze świątyń.
Poniżej zdjęcie miejscowej lekarki – Pindoli. By uzdrowiła należy przyłożyć bolącą część ciała do odpowiednio takiej samej części ciała lekarki i gotowe 😉
Nara słynie z regionalnego sushi – kakinohasushi (jego historia ma już ponad 200 lat). Nigiri z makrelą, łososiem lub doradą, pakowane jest w liście persymony (kaki), by dłużej zachowywało swoją świeżość.
Na jednodniową wycieczkę udaliśmy się również do Kobe – portowej miejscowości, która jest słynna na całym świecie z powodu wołowiny! Marmurkowatą wołowinę można zjeść praktycznie w całej Japonii, ale to właśnie stąd pochodzi i tutaj serwuje je większość restauracji (Uwaga! Żeby zjeść w lepiej ocenianych miejscach – należy dokonać wcześniejszej rezerwacji).
Wołowina dzięki przerostowi tłuszczu (stąd marmurek) jest miękka i soczysta. Warunki hodowli krów są restrykcyjne i jedynie ok. 3 tys. sztuk bydła rocznie przyznawana jest apelacja „wołowiny z Kobe”. Pewnie stąd ceny, niektórych odmian, potrafią przysporzyć zawrotów głowy.
Na koniec kilka słów o Hiroszimie, która robi ogromne wrażenie. Miasto praktycznie całkowicie zniszczone przez bombę atomową 6 sierpnia 1945 roku – dziś tętni życiem. O tragicznej historii przypomina jednak Park Pokoju oraz znajdujący się w nim Pomnik i Muzeum.
Powyżej zdjęcie jednego z nielicznych budynków, którego metalowa konstrukcja częściowo przetrwała wybuch bomby. Dziś budowla wpisana jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Czerwona kula powyżej pokazuje miejsce i skutki wybuchu bomby. W Muzeum Pokoju można również zobaczyć osobiste pamiątki mieszkańców miasta, dowiedzieć się jak wybuch wpłynął na rozwój środowiska i jakie konsekwencje zdrowotne spowodował dla tych, którzy ocaleli.
Wybuch bomby przetrwały zaledwie 3 drzewa – które do dziś są żywymi świadkami historii i wraz z Muzeum i Pomnikiem stanowią przestrogę i naukę dla ludzkości.
Po wybuchu odbudowano miasto, zasadzono nowe drzewka, które wiosną rozświetlają najbardziej pochmurny dzień.
Hiroszima ma również swoje sztandarowe danie regionalne. Jest to Okonomiyaki – placki z masy jajecznej z różnymi składnikami w środku (makaron, mięso, ryż, warzywa), smażone na rozgrzanej blaszce. Placek jest gruby i bardzo sycący.
Przywieźliśmy z Japonii całą masę wrażeń i wspomnień. Rozsmakowaliśmy się w jej spokoju, porządku i naturze, a japońska kuchnia rozpieściła nasze podniebienia. Kraj niezwykle ciekawy, w którym każdy znajdzie coś dla siebie.
A już za chwilę wspomnienia z podróży do emiratu, który w przeciągu 30 lat, rozwinął się z małej wioski, do ogromnej metropolii – gdzie wszystko musi być „naj”. Jeśli nie wiecie o czym mowa, czekajcie na następny wpis 😉